W zmiennej technice, lecz chodzi o to samo
By zatrzymać na chwilę moment nie zawsze przepiękny
Czasem wstrętny, ohydny. Nieruchome zwierciadło
Po zrobieniu ujęcia czasem film trzeba przekręcić
Zatrzymywane w nich są emocje wszelakie
Uśmiech, złość, zażenowanie, smutek
Na zawsze wolny na obrazku od wszystkich zmartwień
Obrazy te, jak relikwie, trzymasz w albumie
Wspominasz swą młodość, wspominasz dzieciństwo
Łza się kręci w oku, uświadamiając sobie lata
Jakie przeszły koło nosa, było to tak szybko
Nie umiałeś wtedy na to uwagi zwracać. Fotografia.
Gerald Howson
„Myślę, że najlepsze fotografie powstają na obrzeżach wydarzeń.Fotografując w różnych sytuacjach, zawsze najciekawsze zdjęcia powstawały nie w samym centrum wydarzeń tylko w ich otoczeniu”.
William Albert Allard, The Photograpkic Essay
Nowa Huta 1959. Aleja Przyjaźni, w kierunku Placu Centralnego. Fot. Archiwum Geralda Howsona.
Fotografia potrafi bezwzględnie określić fizyczność czasu, przestrzeni i następujących po sobie faktów – a przecież jest magią. Zatrzymane chwile, do których można wracać, gdy przypomina nam się, że mamy jakąś drogocenną, wzruszającą, zachowaną w pamięci scenę – utrwaloną przez fotografa. Korzystamy wtedy z tej magii. Cofamy czas… Czy to prawda, że najlepsze zdjęcia robi fotograf analizator, fotograf wchodzący w duszę fotografowanego, fotograf, który zrobienie zdjęcia poprzedza długą rozmową z osobą portretowaną lub dogłębnie poznaje historię kraju który odwiedza?
Kraków 1959. Młodzi z połowy dwudziestego wieku. Fot. Archiwum Geralda Howsona.
A fotografie kogoś, kto… jest zupełnie na zewnątrz fotografowanego świata? Kto nie zna języka i nie potrafi porozumieć się z portretowaną osobą?Czy mogą to być tylko zdjęcia „przypadkowego gapia”..?
Nowa Huta 1959.Trzepak Fot. Archiwum Geralda Howsona.
W 1959 roku Brytyjczyk Gerald Howson otrzymał zlecenie od elitarnego czasopisma Queen. Miał pojechać do Polski i przywieźć materiał do artykułu, w tym zdjęcia o życiu za Żelazną Kurtyną. Po długiej podróży pociągiem, Howson odwiedził Lublin, następnie Kraków i Nową Hutę, później Warszawę. Nie mówił ani słowa po polsku, ale podchodził blisko, na wyciągnięcie ręki.Malarskość z jego obrazów przenosiła się na każdą kliszę. Brytyjczyk dokumentował miejsca i ludzi, ale patrzył inaczej niż fotografujący wówczas Polacy. Poznał kilku mówiących po angielsku Polaków. To w ich łazienkach nocą instalował prowizoryczne ciemnie.W dzień robił zdjęcia...
Warszawa 1959. Stadion Narodowy. Fot. Archiwum Geralda Howsona.
Zleceniodawca, magazyn Queen, wycofał się z projektu. Według redakcji tego czasopisma fotografie Howsona były zbyt szorstkie i depresyjne. Po latach autor pokazał je Bogdanowi Frymorgenowi, a teraz może je podziwiać szeroka publiczność. Mogliśmy je oglądać w Lublinie i Krakowie, w tym roku Bogdan Frymorgen, również fotograf, zorganizował wystawę w Londynie.
Bogdan Frymorgen: „W 1959 Gerald Howson przyjechał do Polski na zlecenie pisma >>The Queen<< Miał przywieźć zdjęcia do artykułu o zimnowojennych realiach naszego kraju. Ten niemówiący po polsku, niepozorny Brytyjczyk włożył do plecaka dwa aparaty Leica i przenośną ciemnię. Swoją wyprawę rozpoczął w Lublinie, potem pojechał do Krakowa, następnie do Warszawy. Wiedział o wojennej tragedii Polaków, ale nie znał szczegółów tego dramatu. Chodząc po ulicach Krakowa, Lublina i Warszawy nie wydawał fotograficznych osądów. Obserwował, fotografował wszystko, co jego zdaniem było niebrytyjskie…”
Warszawa 1959. Fot. Archiwum Geralda Howsona.
Wystawę prac zorganizowaną przez Instytut Kultury Polskiej można oglądać w londyńskiej Twelve Star Gallery do 13 czerwca 2014 roku.
https://www.youtube.com/watch?v=qvUmQVexSZQ
Na wystawie zaprezentowanych jest blisko 60 znakomitych, czarno-białych fotografii wykonanych przez brytyjskiego fotografa i malarza, a także film dokumentalny o autorze zdjęć.
https://www.youtube.com/watch?v=_UhzszqQpAo
Kadry Howsona są kompozycyjnie spójne, to nie są zdjęcia przypadkowego gapia zza kanału La Manche. Widać w nich liczne punkty odniesienia, a wrażliwość autora wyraźnie nadaje ton jego patrzeniu.Z biegiem czasu, nabierają one uniwersalnego znaczenia.
Oczywiście, zawsze znajdzie się ktoś, kto zwraca uwagę tylko na aspekt techniczny. I będzie pytał „jak?”. Gerarda Howsona cechuje ciekawość świata, on pyta „dlaczego?”, woli inspirację od informacji. Artysta obserwuje tę szarą Polskę z czułością, widać że ta irracjonalna jak dla przybysza z innej stratosfery rzeczywistość go fascynuje. To przekłada się na ten rodzaj empatii – która tak mocno cechuje fotografię humanistyczną, a której autor wydaje się być bardzo świadomym udziałowcem.
Warszawa 1959, ul. Zielna. PAST-a (pierwszy w Warszawie wysokościowiec wybudowany w 1910), i Pałac Kultury i Nauki. Fot. Archiwum Geralda Howsona.
„Fotografia staje się więc dla mnie dziwacznym medium, nową formą halucynacji: fałszywą na poziomie postrzegania, prawdziwą na poziomie czasu. Halucynacją umiarkowaną, w pewnym sensie skromną, podzieloną (z jednej strony „nie ma tego tutaj”, z drugiej „ale to naprawdę było”): szalony obraz, ocierający się o rzeczywistość…”
Roland Barthes
Opracował: Monika Czechowicz
Edit: Eternity